Związki ziemi tarnowskiej z powstaniem styczniowym.
Marian Langiewicz
Wprawdzie powstanie styczniowe wybuchło i toczyło się na ziemiach zaboru rosyjskiego, ale, podobnie jak w przypadku powstania listopadowego, mieszkańcy Tarnowa i okolic nie pozostali obojętni na sprawę narodową. Już w latach wcześniejszych, od roku 1861, młodzież tarnowska zbierała się w mieszkaniach, ucząc ojczystej historii i literatury, organizując tzw. „dziesiątki”, oraz ćwicząc używanie broni. W mieście organizowano również demonstracje narodowe, liczne nabożeństwa i procesje patriotyczne, w czym pomagali wydatnie tarnowscy oo. Bernardyni.
Nic więc też dziwnego, że kiedy w roku 1863 wybuchło na terenie zaboru rosyjskiego powstanie styczniowe, tarnowscy uczniowie gimnazjum chwycili za broń i wyruszyli do walki o wolność. Oddział przez nich utworzony wsławił się podczas walk, a bohaterscy chłopcy przeszli do historii jako „Dzieci Tarnowskie”. Była to najmłodsza formacja w szeregach powstańczych. Niezwykle chlubnie spisali się tarnowscy gimnazjaliści zwłaszcza w bitwie pod Miechowem. Mało znanym epizodem jest bohaterska postawa małych patriotów tarnowskich, najmłodszych uczniów gimnazjum, mających nie więcej jak dwanaście lat. Oni także postanowili walczyć o wolność Ojczyzny. W Partyniu był punkt zborny dla ochotników ruszających do powstania. Tam też wyruszyło około osiemdziesięciu chłopców, pozbierawszy trochę jedzenia i pieniędzy. Niestety, ich przygotowania i paląca chęć walki na nic się nie zdały, gdyż żandarmeria odstawiła bohaterskich malców do domów.
Od wybuchu powstania mieszkańcy Tarnowa i okolic czynnie włączyli się w pomoc powstańcom. Powstał Komitet Niewiast Polskich, organizujący zbiórki żywności, opatrunków i pieniędzy dla oddziałów powstańczych. Dwory w Partyniu, Żabnie, Siedliszowicach czy Rzuchowej stały się ośrodkami pomocy. Ranni powstańcy znaleźli opiekę w szpitalu tarnowskim oraz tymczasowym szpitaliku w dworze Sanguszków w Gumniskach. Mieszkańcy miasta i okolicznych miejscowości hojnie dzielili się z rannymi powstańcami żywnością. Kiedy w marcu 1863 roku od strony Żabna wieziono wozami do miasta rannych powstańców, nawet dzieci wychodziły na ul. Klikowską, by rozdzielać między głodnych i zmarzniętych chleb, mleko i kto co tylko miał.
Hotel Krakowski w Tarnowie
Kolejny niezwykle ciekawy „tarnowski epizod” powstania styczniowego związany jest z osobą dyktatora powstania, Mariana Langiewicza. Po krwawej bitwie pod Grochowiskami, w której śmierć poniosło 3 tys. Polaków, Langiewicz postanowił ukryć się na ziemiach zaboru austriackiego, by zrekonstruować swój oddział i pozwolić mu wypocząć przed dalszymi walkami. Niestety, Austriacy go rozpoznali i uwięzili. Po krótkim pobycie w jednym z okolicznych dworów (Siedliszowicach lub Dołędze), został przewieziony do Tarnowa. W mieście powitano go owacyjnie. Nawe we francuskiej prasie ukazały się ilustracje pokazujące triumfalny wjazd Langiewicza pod eskortą Austriaków na tarnowski Rynek. Pojmanego osadzono w ówczesnym Hotelu Krakowskim. Przygotowywano w tym czasie plany ucieczki powstańczego dowódcy, ale z różnych względów nie powiodły się one. Langiewicza przewieziono do Krakowa, gdzie osadzony został na Wawelu.
Kopiec powstańców styczniowych na Starym Cmentarzu w Tarnowie
Kiedy powstanie upadło, w okolicznych dworach szlacheckich oficerowie powstańczy znaleźli schronienie i kryjówkę. Tarnowianie i mieszkańcy Ziemi Tarnowskiej nie pozostawili swoich bohaterów bez pomocy. Także przez wiele lat po powstaniu czcili ich pamięć, o czym świadczy chociażby mogiła powstańcza na Starym Cmentarzu.