Sześć godzin dyskusji nad wotum zaufania dla prezydenta, a decyzji brak
Pierwszy raz w historii tarnowskiego samorządu gminnego, odbyła się dyskusja na temat stanu miasta oraz udzielenia prezydentowi wotum zaufania. Wymiernych efektów kilkugodzinnej polemiki jednak brak, ponieważ radni zdecydowali, że swojej wiążącej oceny działań magistratu dokonają dopiero podczas drugiej części sesji, zaplanowanej na 27 czerwca. Momentami obrady zamieniły się w festiwal słownych wycieczek i ataków personalnych.
Konieczność odbycia debaty o stanie miasta oraz głosowania nad wotum zaufania wynika z ustawy. Parlamentarzyści, którzy uchwalili taki zapis, nie przewidzieli jednak ograniczeń czasowych dyskusji, stąd ta ciągnęła się w nieskończoność. Już na samym początku, krasomówcze standardy wyznaczył prezydent Roman Ciepiela, który przemawiał przez 1,5 godziny.
Podczas swojego wystąpienia referował opublikowany niedawno „Raport o stanie miasta za rok 2018”, nie pomijając tyleż ciekawych, co mających niewielkie znaczenie dla mieszkańców informacji, dotyczących chociażby liczby pogrzebów na cmentarzach komunalnych, czy też wysokości przychodów gminy z tytułu sprzedaży grobowców. Wybrzmiała za to główna teza, sformułowana przez włodarza Grodu Leliwitów wokół której toczyła się później dyskusja:
Tarnów znajduje się w najlepszym okresie w swoich dziejach. Jeśli ktoś nie podziela tego poglądu, to proszę o wskazanie czasu, kiedy mieszkańcom żyło się lepiej – powiedział Roman Ciepiela, prezydent Tarnowa.
Zgodnie z ustawą, prawo do zabrania głosu mieli również mieszkańcy miasta, którzy zebrali odpowiednią liczbę podpisów. Tarnowianie nie wykazali, jednak dużego zainteresowania debatą. Swoją chęć uczestnictwa zgłosiły zaledwie dwie osoby: pani Maria Kanior, związana z Uniwersytetem Trzeciego Wieku oraz pan Waldemar Skalski, który próbował zwrócić uwagę na swoją ciężką sytuację materialną i zdrowotną.
Radni poszczególnych klubów nie zaskoczyli. Opozycja w postaci Prawa i Sprawiedliwości krytykowała działania prezydenta, Koalicja Obywatelska chwaliła, a Nasze Miasto Tarnów zajęło pozycję pośrodku sporu. Właściwie nie zostały podniesione żadne istotne sprawy, ani argumenty, które nie padłyby podczas poprzednich sesji rady. Zresztą sami lokatorzy Sali Lustrzanej zwracali uwagę na ten problem.
Momentami w gmachu przy ulicy Wałowej robiło się bardzo niemiło. A to posłanka Urszula Augustyn, niby żartem wypomniała Dawidowi Solakowi, że ten nie posiada jeszcze dzieci, choć podnosi kwestię wyludniania się Tarnowa. Z kolei radny Solak żartował z fizycznych cech prezydenta Ciepieli, wspominając o zgoleniu przez niego wąsów. Na koniec doszło do poważnej scysji Tomasza Olszówki z Józefem Gancarzem, choć obaj panowie szybko porozumieli się, podając sobie ręce. W tym wszystkim zabrakło jednak konkluzji, ponieważ głosowanie nad wotum zaufania zostało przesunięte na 27 czerwca.
Można zatem uznać, że świeżo wprowadzony instrument kontroli władz samorządowych w gruncie rzeczy jest bez sensu. Tym bardziej wobec konieczności przegłosowania absolutorium za wykonanie budżetu, czyli de facto powtórzenia tej samej dyskusji, z dokładnie tym samym podziałem ról oraz takimi samymi argumentami wspierającymi jedną czy drugą stronę.
Adrian Teliszewski