Kulturalnie

Wywiad z Jakubem Zającem

23 kwietnia podczas Gali 32. Tarnowskiej Nagrody Filmowej odbyła się prezentacja filmu Najlepszy w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Po projekcji oraz konferencji z udziałem zaproszonych gości mieliśmy przyjemność porozmawiać z Jakubem Zającem, młodym aktorem tarnowskiego pokolenia, studentem Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi – odtwórcą roli Krzyśka.

Jakubie, jak się dziś czułeś, jako zaproszony gość?

Świetnie i dziwnie. Zarówno na pokazie, jak i na konferencji towarzyszył lekki stres, ale myślę, że było ok.

Fajnie znów być w Tarnowie?

Jasne, super jest wrócić do rodzinnego miasta z czymś, co mogę zaoferować ludziom, czyli film, w którym miałem przyjemność grać.

Miałeś lekką tremę PRZED dzisiejszym spotkaniem?

Do momentu, kiedy nie stanąłem przed wejściem do kina to nie. Trema ma też swoje pozytywy, mobilizuje.

Jesteś początkującym aktorem, mimo to zagrałeś już w kilku dużych produkcjach. Oprócz filmów, takich jak Najlepszy lub Czuwaj można Cię również zobaczyć m.in. w serialu Belfer. O czym myślisz, gdy oglądasz siebie na dużym ekranie?

Od razu przychodzą mi do głowy różne wspomnienia z okresu zdjęciowego. Chciałbym parę rzeczy pozmieniać. Kiedy pracowałem nad tymi postaciami byłem inny niż teraz. Człowiek cały czas się rozwija, ewoluuje. Dziś jestem bogatszy o kilka doświadczeń.

Wracając do dzisiejszej projekcji, który aktor w filmie Najlepszy wywarł na Tobie największe wrażenie?

Kuba Gierszał zrobił świetną rolę. To był naprawdę ciężki materiał, a poradził sobie znakomicie. Bardzo podobał mi się też Artur Żmijewski w roli ojca i oczywiście Pan Janusz Gajos, jako Marek Kotański. Tak naprawdę mógłbym wymieniać i wymieniać. Adam Woronowicz, Arkadiusz Jakubik, Tomasz Kot, Kamila Kamińska – wszyscy zrobili bardzo dobre role. Każdy aktor, z którym miałem przyjemność pracować oferuje coś innego i jest to piękne, bo cały czas można się zaskakiwać nawzajem.

Kolejne pytanie być może wyda się banalne, ale wydaje mi się całkiem naturalne. Mianowicie, czy masz kogoś kto Cię inspiruje?

Tak i staram się z tego czerpać, jakkolwiek mi się to uda. Ja bardzo lubię Jacka Nicholsona. On jest po prostu jakimś geniuszem. W oczach ma taką dziwną energię. Równocześnie może zagrać kompletnego psychopatę np. Joker albo Lot nad kukułczym gniazdem. Oglądając go ma się takie – Wow! Co ten koleś bierze, co on ma w głowie?! Z drugiej strony potrafi też zagrać poczciwego dziadka. Następnie Robert De Niro we Wściekłym Byku, gdzie gra Jake’a La Motte. W filmie jest pokazany skok w czasie. Pod koniec De Niro gra starszego już La Motte, który jest dość otyły. On przytył chyba 20-30 kg do tych scen, a przez większość filmu jest nieprawdopodobnie wyrzeźbionym wojownikiem.

Czy ta inspiracja przyczyniła się do tego, że zająłeś się aktorstwem? A może były jakieś inny powody?

A to jest akurat śmieszne. Historia zaczęła się od tego, że w gimnazjum podobała mi się dziewczyna, która była w kółku teatralnym… naprawdę. Stwierdziłem, że chcę iść do takiego kółka. Osoby, które do niego należały miały często większe przywileje, więc jeśli nie chciało się iść na lekcje to przeważnie wystarczyło powiedzieć – Ja mam teraz próbę, nadrobię ten materiał, obiecuje. – i szedłem do sali teatralnej. Ta dziewczyna przez jakiś czas tam była, potem sobie poszła, a to coś we mnie zostało i starałem się to zgłębiać. Udało dostać się do szkoły teatralnej, którą teraz już kończę. Za chwilę startuje 36 Festiwal Szkół Teatralnych, czyli zwieńczenie naszej czteroletniej pracy. Zobaczymy, co będzie dalej. Jak na razie cieszę się z tego co mam i miejsca, w którym jestem.

Jaka była dla Ciebie do tej pory najtrudniejsza scena do zagrania?

Scena w filmie Czuwaj, w której moja postać jest przywiązana do drzewa. Znajduje mnie Ewa – tę dziewczynę gra Magda Wieczorek, moja koleżanka z roku. Jestem kompletnie nagi, upokorzony, do tego muszę z nią jeszcze rozmawiać. Tak, to było ciężkie. W szkole jeszcze miałem pewną scenę do odegrania na pierwszym roku. Robiliśmy z kolegą W mrocznym, mrocznym domu. To był „wyrzyg” emocji. Dwóch braci, poruszanie kwestii molestowania, bicia, poniżania. Jeden brat zawsze się wyłgiwał, drugi na tym cierpiał. Tak te sceny były dla mnie najtrudniejsze. Jestem zdania, że na pierwszym roku nie powinno robić się jeszcze takich rzeczy. Praca na tak trudnym materiale, jakim jest tekst LaBute’a i dotykanie dość skrajnych emocji może przynieść więcej szkód niż korzyści.

Twoja wymarzona rola? Może tym razem czarny charakter?

Bardzo chętnie. Czarne charaktery są dla mnie zawsze niezwykle kuszące, bo oprócz tego, że gra się złego, trzeba też spróbować odnaleźć w tej postaci pozytywy. Nikt nie jest zły bez przyczyny, przeważnie gdzieś głębiej siedzi jakaś krzywda, żal. Ja lubię szukać w zakamarkach swojej osobowości. Na przykład podczas prób do filmu dyplomowego Monument w reżyserii Jagody Szelc mieliśmy pewną improwizację, gdzie wrzucono nas w pewnego rodzaju wir kontrolowany. Nie wiem dokładnie, jak to opisać. Jakiś rodzaj „szamanienia”. Weszliśmy w to na tyle głęboko, że w pewnym momencie nie wiedziałem już czy to jest rzeczywiste, czy wykreowane. Trochę odleciałem. Później każdy z nas potrzebował trochę czasu, żeby się pozbierać. Było to fascynujące przeżycie.

Bałeś się co może z Ciebie wyjść?

Tak, w jednym momencie. Jest to troszkę przerażające, ale też niesamowicie interesujące, jakie mamy w sobie głębiny emocji, które nie są jeszcze rozpoznane. Przypuszczam, że ty też masz takie przestrzenie, które by Cię zaskoczyły.

Prawdopodobnie każdy człowiek ma w sobie coś takiego. Z kolei aktorzy mają większe możliwości do zgłębiania tych emocji. Można powiedzieć, że to dar?

Dar, ale może i też przekleństwo. Oczywiście szkoła bardzo dobrze przygotowuje do zawodu, do wprowadzania się w różnego rodzaju stany emocjonalne, daje nam narzędzia, ale niestety nie uczy wychodzenia z postaci, a w szczególności mowa tu o skrajnych emocjach. To bardzo złe i mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

Miałeś już taką sytuację, kiedy wracasz do mieszkania i nadal jesteś osobą, którą wcześniej grałeś?

Osobą nie, natomiast niektóre emocje może rzeczywiście przekładają się w pewien sposób na życie prywatne, ale to jest chwila. Czasem trzeba zostać dłużej w garderobie, wypalić dwa papierosy więcej, wyciszyć się, poskładać umysł i zacząć normalnie funkcjonować. Na tym ten zawód polega.

Jakie są Twoje dalsze plany?

Plany są takie, żeby skończyć szkołę, mieć pracę, dzięki której mógłbym zjeść jakiś dobry obiad i oczywiście cały czas się rozwijać.

W takim razie pozostało mi życzyć Ci wielu ciekawych ról i przede wszystkim wytrwałości. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

tech

Recent Posts

Duży sukces tarnowskich koszykarzy

Duży sukces tarnowskich koszykarzy. Po wielu latach tułania się w trzeciej lidze, wracają na szczebel…

8 lat ago

Piłkarze ręczni z szansami na awans

Ze wszystkich dyscyplin sportu w Tarnowie w najwyższej klasie rozgrywkowej rywalizują tylko żużlowcy. Niewykluczone jednak,…

8 lat ago

Szlak Ceramiczny Regionu Tarnowskiego

Słoneczna aura wręcz zachęca, by wyjść z domu i pójść na spacer albo wsiąść na…

8 lat ago

Na 20-leciu PWSZ w Tarnowie nie tylko bizarnie

W tym roku maj jest miesiącem należącym do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, która znalazła się…

8 lat ago

Liga typerów

Miło jest nam poinformować, że po wielu tygodniach wytężonego wysiłku i prac rzeszy oddajemy wreszcie…

8 lat ago

Olej z opuncji figowej – to naturalny botoks?

W dobie, gdy każda z nas chce jak najdłużej cieszyć się nieskazitelną i piękną cerą…

8 lat ago