Okazałe zwycięstwo SPR-u w cieniu kontuzji Damiana Misiewicza

Tylko przez kilkanaście minut Padwa Zamość potrafiła zatrzymywać szczypiornistów SPR-u PWSZ Tarnów. Później tarnowianie całkowicie zdominowali przeciwników i odnieśli siódme zwycięstwo w rozgrywkach I ligi. O rozmiarach sukcesu świadczy fakt, że ekipa z Zamościa pierwszy raz podczas tego sezonu straciła ponad 40 bramek w meczu. Przykrą wiadomością jest kontuzja Damiana Misiewicza, który po starciu z rywalem długo nie podnosił się z parkietu i więcej już nie zagrał.

Swoje warunki gry narzuciliśmy dopiero ok. 20 minuty, kiedy trochę zmieniliśmy skład i sposób obrony. To dało oczekiwany efekt. Przypuszczaliśmy, że właśnie ta 20 minuta będzie miała duże znaczenie i kto kogo przełamie, temu będzie się łatwiej grało. Udało nam się to zrobić całkiem zasłużenie, a potem już dominowaliśmy. Ubolewamy nad kontuzją Damiana. Nie znamy jeszcze szczegółów, ale jeśli kolano mu się naruszyło, to nic dobrego nie wróży – mówi Ryszard Tabor, trener SPR PWSZ Tarnów.

Receptą gości na rywalizację z SPR-em miała być twarda defensywa i spowalnianie gry. Rzeczywiście początkowo taka taktyka przynosiła efekty. Tarnowianie nie mogli odskoczyć z wynikiem i trochę się męczyli na parkiecie. Przy stanie 11-11 Misiewicz został brzydko sfaulowany przez grających już w osłabieniu zamościan. Sędzia odesłał na ławkę kolejnego zawodnika Padwy, tym samym SPR miał dwóch graczy przewagi i po chwili… stracił dwie bramki.

Ryszard Tabor zareagował biorąc czas i wymieniając bramkarza. Między słupki wszedł Grzegorz Barnaś, co szybko okazało się kapitalną decyzją, ponieważ 26-latek zaliczył fenomenalne zawody. W ogóle przebieg meczu diametralnie się zmienił. Gospodarze solidniej bronili i wyprowadzali szybkie ataki, które są ich znakiem firmowym. Z kolei przeciwnicy zupełnie stanęli, co skończyło się rzadko spotykaną na tym poziomie serią dziesięciu kolejnych trafień SPR-u. Do przerwy szczypiorniści spod góry św. Marcina prowadzili 23-15.

Taki rozwój boiskowych zdarzeń podłamał zawodników Padwy Zamość. Widać było, że przebywanie na parkiecie sprawia im coraz mniejszą radość. Nie mieli też pomysłu na nawiązanie walki z tarnowianami, którzy złapali luz i raz za razem pokonywali bramkarza rywali. Nie zaniedbywali również obowiązków defensywnych. Tylko dziewięć bramek zdobytych przez zamościan w drugich 30 minutach, to wspólna zasługa całej drużyny, ale nie sposób nie wyróżnić Grzegorza Barnasia, który do reszty obrzydził zamościanom rywalizację. W drugiej połowie nie zabrakło kilku minut obustronnego chaosu, ale wyłonił się z niego bardzo korzystny rezultat, dlatego nie warto sądzić zwycięzców. Nagroda MVP trafiła do Alberta Sanka.

W następnej kolejce podopieczni Ryszarda Tabora zagrają na wyjeździe z AZS-em UW Warszawa. Rywale pokonali ostatnio KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, mimo że do przerwy przegrywali trzema bramkami. To nie pierwsza tego typu sytuacja w bieżącym sezonie, stąd tarnowianie muszą zachować czujność przez całe spotkanie.

SPR PWSZ Tarnów – MKS Padwa Zamość 41-24 (23-15)

fot. Tomasz Schenk